Uwielbiamy bryndzę, jednak do tej pory nie skusiłam się na samodzielne jej wykonanie. A to duży błąd. Te kupne bryndze są, hmm… różne. Mamy ulubione miejsce, w którym kupowana na wagę bryndza nam bardzo smakuje. Moja bryndza nie powinna zwać się bryndzą, bo ta prawdziwa, robiona jest z mleka owczego, któremu zawdzięcza charakterystyczny smak. Niektórym ten smak nie podchodzi, nam tak. Ale z tego względu, że ciężko kupić mleko owcze, oparłam się na krowim.
Ta domowa bryndza wychodzi delikatniejsza w smaku, ale też ma taki charakterystyczny bryndzowaty pazurek. Mi, prawdę mówiąc smakuje bardziej niż ta kupna. Dodatkowy plus jest taki, że z serwatki mogę sobie zrobić ricottę – a to jest dopiero rarytas, o którym wkrótce 😉
Ogólnie, nie ma co się bać domowego serowarstwa, do którego Was zachęcam. Można eksperymentować, bawić się smakami serów, trafiając na całkiem fajne komba smakowe, których nigdy nie kupicie w sklepach. Niewątpliwie, trzeba pamiętać o zasadach higieny, bo bawimy się tutaj tak naprawdę nie tylko mlekiem, które zamieniamy w ser, ale bakteriami, które nam ten ser robią. Dlatego higiena, dobrze umyte lub wyparzone naczynia to podstawa.
Ta bryndza powstała z mleka pasteryzowanego, kupionego jako tzw. mleko świeże, w butelkach plastikowych w sklepie. Jak wczytacie się w etykiety, to zobaczycie, że takie mleka są pasteryzowane. Ale możemy kupić mleka pasteryzowane w niższej temperaturze i te polecam, lub też mleka pasteryzowane w wyższej temperaturze. Ogólnie poleca się, aby do mlek ze sklepu dodawać chlorek wapnia. Ja się przyznam, że zupełnie o tym zapomniałam a i tak z takiego butelkowego mleka wyszedł mi całkiem smaczny ser. Więc nie ma sensu się tak strasznie spinać i na siłę szukać mleka „prosto od od krowy”, z którym poza sezonem a i w sezonie łatwo nie jest. Na pewno będzie jedna zasadnicza różnica. Skrzep z mleka „prosto od krowy” wyjdzie Wam lepszej jakości, grubszy, twardszy. Ten z mleka sklepowego, jest cieńszy, gorzej się kroi i ciężej go wyłowić na sito, stąd może taka serwatka, jest fajniejszym materiałem, jak dla mnie, do ricotty bo zawiera nadal dużo kawałeczków sera.
Wróćmy do naszej bryndzy. Bryndza powinna dojrzewać w lodówce ok 2-3 tygodni, zanim uzyska ten charakterystyczny smaczek. Wiecie co? Nie dałam rady tyle czekać. Jedliśmy ja 2 dni po zalaniu oliwą i była obłędna. Postaram się zrobić ją kolejnym razem z podwójnej porcji i może tą drugą część uda się przetrzymać te 2-3 tygodnie 😉 A domowa bryndza, rozsmarowana z odrobiną oliwy na domowym chlebie… no cóż.. nie da się opisać.
Na pewno też podzielę bryndzę i do części dodam płatki papryki a do pozostałej kminek.
Taki słoiczek wychodzi z 4 l mleka. Ale z serwatki otrzymujemy jeszcze ok. 300-400 g ricotty.
Przepis zaczerpnięty stąd.
Składniki
- Mleko krowie prosto od krowy lub pasteryzowane w niskiej temperaturze
- Podpuszczka
- 2 łyżki śmietany
Instrukcje
- Mleko podgrzewamy powoli do temperatury 32-34 stopnie.
- Dodajemy podpuszczkę w ilości zalecanej przez producenta - rozrobioną w ok. 50 ml ciepłej wody
- Garnek przykrywamy i okrywamy kocem/kołdrą, aby utrzymać temperaturę przez ok. godziny.
- Wytworzy się nam w tym czasie skrzep. Jeśli mieliśmy mleko kiepskiej jakości, może być konieczność poczekania na silniejszy skrzep trochę dłużej.
- Skrzep kroimy w kratkę oraz pod kątem.
- Czekamy ok 10 min na oddzielenie się serwatki od sera.
- Sito wykładamy chustą serowarską lub gazą i wykładamy za pomocą łyżki cedzakowej ser.
- Czekamy na odcieknięcie serwatki ( nie wylewamy jej!)
- Związujemy chustę lub gazę w tobołek, przez który przekładamy łyżkę drewnianą i wieszamy łyżkę w garnku, aby serwatka odciekała nam do garnka.
- Pozostawiamy nasz ser na min. 12h (na noc).
- Ser przekładamy do miski, przykrywamy talerzykiem i 2-3 razy dziennie w ciągu dnia odlewamy serwatkę.
- Po 3 dniach ser rozdrabniamy ( ja, widelcem) i soli ok 2-3 łyżki na kg sera i mieszamy.
- Przekładamy do wyparzonego słoika, dobrze ugniatamy, aby pozbyć się powietrza.
- Bryndzę zalewamy ciepłą oliwą.
- Zakręcamy i odstawiamy na 2 tyg do lodówki do dojrzenia sera.