Połowę cukru wsypujemy do rondelka i na małym ogniu karmelizujemy. O ile się da, nie mieszamy. Po kilku minutach cukier zacznie się rozpuszczać i nabierać karmelowego koloru, dopiero teraz jeśli trzeba, możemy przemieszać.
Do rondelka dolewamy wąskim strumyczkiem wody. Autorka przepisu radzi robić to blisko ścianki i to dobra porada, bo karmel pryska, a tak zminimalizujemy pryskanie.
Dodajemy do masy resztę cukru, miód i wlewamy mleko. Zagotowujemy. Na sam koniec dodajemy masło, kakao i dosypujemy przyprawę do piernika i mieszamy. Odstawiamy do lekkiego ostudzenia.
Do miski przesiewamy mąki, sodę oraz sól.
Dolewamy masę miodowo-cukrową i zarabiamy ciasto. Ja używam do tego miksera.
Miskę przykrywamy ściereczką i odstawiamy w chłodne na min. 3 h a nawet całą noc, im dłużej tym lepiej, bo ciasto będzie tężeć.
Piekarnik rozgrzewamy do 170 stopni. Z ciasta forujemy wałeczki z których tniemy niewielkie kawałki - dokładnie jak przy kopytkach.
Ciastka przekładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i pieczemy ok. 20 min - ciastka mają być ładnie wyrośnięte ale nie przepieczone.
Studzimy i smarujemy lukrem.