Do chleba

Pasta do chleba z makreli wędzonej z serem

11 października 2017
Jump to recipe

W ciąży miałam strasznego smaka na ryby wędzone, ale starałam się ich unikać. Za to teraz, kiedy jest z nami Zosia, nadrabiam zaległości w jedzeniowych zakazach z okresu 9 miesięcy.

Taka pasta z ryby wędzonej, jest szybka do zrobienia. Jeśli macie wprawę w obieraniu ryby, to pewnie jej zrobienie zajmie Wam 5-10 minut. Potem w ruch idzie widelec i już jest czym smarować chlebek. U nas, zrobienie pasty trwa dłużej, bo mamy z kotem Ryszardem wspólny rytuał. Lubimy podjadać co tłuściejsze kąski z ryby. Raz on, raz ja. Nigdy dobrej, wędzonej rybki Rysiek nie odmówi.

Swoją drogą, szybkie i dokładne obranie ryby, z kotem czającym się obok nóg, to nie lada sztuka.

A wracając do samej pasty, to jej różne warianty pojawiały się w moim rodzinnym domu. Z past do chleba słynął tata. Zawsze coś tam wymodził z niczego.

Oczywiście do zrobienia tej pasty, nie musicie użyć wędzonej makreli. Równie dobry jest dorsz czy inna wędzona rybka. Warto tylko chwilę się potrudzić i zadbać o dobre źródło wędzonej rybki.

U mnie do pasty trafiło akurat to, co było w lodówce. A, że dużo nie było, to jest prosta do zrobienia 😉 Możecie dodać śmiało rzodkiewkę, ogórek kiszony, paprykę świeżą i konserwową czy ugotowane na twardo jajko. Co kto lubi i każdemu według jego smaku.

 

Only registered users can comment.

  1. Trzy razy tak!!!
    Tak po raz pierwszy: pasta z makreli jest pyszna
    Tak po raz drugi:+ wszystkie dodatki to zawsze coś innego i przyjemnego na śniadanko.
    Tak po raz trzeci: TAK! obieranie ryby z kotem Ryszardem jest trudną sprawą, zawsze trzeba się podzielić. Mój Rysiek jest straszną rudą gadułą i jak tylko poczuje, że wyciągam rybkę to zaczyna mnie przekonywać jak bardzo chętnie by dostał kawałek, na szczęście jego kocia przyjaciółka Lusia tylko patrzy na mnie znacząco, czekając cierpliwie.
    Tak-więc w całości popieram i pozdrawiam autorkę i Kota Ryszarda!

    1. Haha, również pozdrawiamy Ryśka 😉 Mimo, że nasz jest szarakiem w prążki, nazywamy go nie wiedzieć czemu Rudą Liszką 😉 Widać te rude z maści czy z nazwy lubią rybki, bo drugi kot – Duch, klasyczny czarnuszek, rybek nie tyka 😉

      1. o jedzeniu i kotach mogę bez końca….
        U nas wszystkie czarne koty to Mietki. Niestety Mieczysław IV (ostatni) wyszedł na spacer rok temu i jeszcze nie wrócił- czekamy.
        Był wielbicielem moich naleśników, arbuzów i uwielbiał jabłka.
        Bardzo przyjemnie się czyta Pani relację o wytworach kulinarnej wyobraźni.
        Jeszcze raz pozdrawiam
        Będę zaglądać.

        1. Pozdrawiam moją imienniczkę i cały koci zwierzyniec 😉 Dom bez kotów to nie dom, a jak jeszcze trafi się na takie gustujące kulinarnie w ludzkim jedzeniu… 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *